Biszkopt rzucany upiekłam w tortownicy. Przekroiłam na trzy części i odcięłam boki, które następnie postawiłam na sztorc i dało to efekt "garbuska". Masę zrobiłam z dwóch budyni waniliowych rozpuszczonych w połowie wymaganej na opakowaniu wody/mleka, roztopionej tabliczki czekolady i kostki masła. Blaty, wcześniej nasączone lemoniadą z wody, cytryny i cukru, posmarowałam czekośliwką, czyli powidłami śliwkowymi z kakao. Tort złożyłam do kupy i wstawiłam do lodówki. Chyba jednak na zbyt krótko, bo kiedy kładłam plastelinę, krem się ciapkał.
Plastelinę, czyli masę cukrową zrobiłam wg. tego przepisu. Rozwałkowałam i niestety się targała. Miałam ogromny problem, żeby nałożyć całość, bez dziur, na tort. Musiałam sztukować, tj. moczyć dłonie i pocierać. Małe kawałki masy rozcierać w mokrych palcach i doklejać do dziur, potem "szlifować" łyżeczką na błysk. Napis jest z lukru w pisaku, a koła z ciastek.
Podsumowując - to był mój pierwszy i ostatni tort z masą cukrową. Nie lubię jej ani w smaku, ani w pracy.
Edit z 06-03-2014:
Wprawdzie zaparłam się, że już nigdy przenigdy nie zrobię tortu z masą cukrową, to nie szkodzi, żeby czytać o technikach. I tu znalazłam świetny instruktaż, jak takową masę kłaść i już widzę jakie błędy popełniłam, że to dziadostwo nie chciało się ładnie ułożyć... polecam!
ale ładny!!! Co do masy cukrowej, nie poddawaj się! Może spróbuj kiedyś kupić, kupne są bardziej elastyczne, a takie małe cukrowe figurki dobrze wyglądają :D
OdpowiedzUsuńDzięki za doping :)
OdpowiedzUsuń