poniedziałek, 10 lutego 2014

dzień pizzy!

Uwielbiam takie dni! Dni czegoś. Można wtedy bez wyrzutów sumienia objadać się do woli. W końcu to COŚ ma urodziny i należy MU się należyty szacunek i pamięć. Tak było wczoraj z pizzą.
Rano nastawiłam ciasto. A. ugniótł - jest najlepszy w gnieceniu ;)
Pojechaliśmy na spacer. Kiedy wróciliśmy A. pobiegł do kuchni popatrzeć pod ściereczkę "Popatrz jak urosło!" ucieszył się bardzo. Ja też.
Pokroiłam pomidory, ser, pieczarki, paprykę, oliwki, cebulę, bazylię. Ukręciłam sos pomidorowy. Ciasto podzieliłam na dwie kule, które rozciągnęłam na dwa ładne placki. Udekorowałam sosem i składnikami, jedną skromnie, drugą na bogato. Wszystko powoli, spokojnie, zmysłowo. Tak powinno robić się pizzę. Z namaszczeniem.
Potem siup do piekarnika, a po kilkunastu minutach zaczęło się leniwe obżarstwo przy akompaniamencie Przystanku Alaska.    

DROŻDŻOWE CIASTO NA PIZZĘ
3 szklanki mąki (zwykle używam 550, ale akurat miałam tylko tortową i też wyszło ok)
1 szklanka wody
1 łyżka oliwy
1 opakowanie suszonych drożdży
1 łyżeczka soli
1 łyżeczka cukru

Składniki wyrobić razem aż powstanie elastyczna, gładka, lśniąca kula. Zostawić na kilka godzin do wyrośnięcia. Kiedy podwoi objętość można rozciągnąć placka i nałożyć na niego ulubione składniki. Ruszcie głową, użyjcie wyobraźni, in dziwniej tym lepiej!

Smacznego!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz