Po zjedzeniu kotletów chińskich zostało mi trochę reszek - nie zjedzone kotlety i te, które przez moją nieuwagę rozpadły się podczas smażenia. Miałam też resztkę ryżu, który jadłam z jogurtem i czereśniami z syropu na kolację.
Wymieszałam więc wszystko razem, oczywiście bez jogurtu i czereśni ;), zawinęłam w papier ryżowy (przepis na opakowaniu) i usmażyłam sajgonki.
W idealnym świecie, przed zawijaniem w papier ryżowy, przebrałabym dres na spodnie wyjściowe, poszła do sklepu, kupiła kiełki np. rzodkiewki albo chociaż kapustę pekińską, i połączyłabym to z farszem. Ale że do idealnego świata mi daleko, sajgonki wyszły jak wyżej, a z kiełków, które kupiłam po pracy wyszła sałatka :) - garstka kiełków, łyżka, dwie pestek granatu, ćwiartka awokado w plasterkach i uprażone pestki słonecznika. Wszystko skropione oliwą.
Smacznego!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz