Odkąd zrobiłam konfiturę z czarnego bzu (ach! kiedy to było! świat był wtedy ciepły i zielony...) nie mogłam się doczekać, aż zrobię te bułeczki, ale zawsze coś wyskakiwało - to inny placek z kończących się świeżych owoców, a to tort na czyjeś urodziny, a to święta. W końcu się zmobilizowałam i było warto! Smak jest wspaniały! Od dwóch dni nie jem nic innego!
Przepis na ciasto wzięłam, jak zwykle, od
Doroty.
REWELACJA!
|
Sory za jakość zdjęć, ale nie mogliśmy się z aparatem dogadać. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz