Do panny cotty jeszcze rok temu podchodziłam raczej ze sceptycyzmem. Nie specjalnie siadało mi jakieś takie galaretowate coś. Ale w tym roku, po zjedzeniu jagodowej panny, którą już kilka wpisów wcześniej prezentowałam, stwierdziłam, że właściwie to ja to lubię! No i zaczęło się tworzenie.
Tym razem do wykorzystania, oprócz bazy, miałam maliny i jakieś zagubione w szafkach przyprawy. Początkowo wpadłam na zrobienie panny malinowej, ale koniec końców stanęło na wczesnojesiennej, przeziębieniowej wersji ;)
Smacznego!
MIODOWO, IMBIROWO, CYTRYNOWA PANNA COTTA
serek homogenizowany naturalny 400g
pół szklanki śmietanki 36%
3 albo i 4 łyżki miodu
małe pół łyżeczki imbiru mielonego
duże pół łyżeczki skórki cytrynowej
3 łyżeczki żelatyny
¼ szkl gorącej wody
Serek mieszam ze śmietanką, miodem, imbirem i cytryną.
Żelatynę rozpuszczam w wodzie, ciut ostudzam i łączę z masą. Przelewam do
miseczek, wkładam do lodówki i czekam kilka godzin, aż zastygnie.
Swoją pannę
cottę polałam rozgniecionymi widelcem, lekko posłodzonymi malinami (były bardzo kwaśne), bo akurat
miałam, ale myślę, że sos np. z jagód sprawdziłby się równie dobrze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz