poniedziałek, 9 grudnia 2013

ciepło!

To był aromatyczny i rozgrzewający weekend!
Z ukiszonych buraków zrobiłam barszcz ukraiński. Tym razem dodałam dużo chili, kapusty, czerwoną fasolę (białej nie było, a i tak zgodnie z A. stwierdziliśmy, że fasola to fasola, biała i tak się zaczerwieni, wrzucamy czerwoną i hej!). Fajny kwasek kiszonki, buraczki chrupiące, bo prawie ich nie gotowałam, tyle tylko co w zupie. Mniam!
Buraków zostało mi bardzo dużo, więc zrobiłam z nich też surówkę. Starłam je i w sobotę polałam oliwą i wrzuciłam plasterki oliwek - wyszło poprawnie, ale bez szału. Natomiast w niedzielę wmieszałam cząstki pomarańczy, oliwę i ciut mielonych goździków i ooo, to było fajne!
W sobotę do buraczków, albo buraczki do, podałam kotlety ruskie. Ziemniaki ugotowane ubijam na pure, mieszam z twarogiem, cebulą niemal spaloną, kminkiem, solą i pieprzem. Lepię kotlety i smażę.
W niedzielę do buraczków albo buraczki do ;), podałam kofty. I te właśnie kofty warto opisać, bo to dzięki nim miałam miłą niedzielę, a i poniedziałkowy lanczyk do pracy.

KOFTY Z KALAFIORA I ZIEMNIORA
pół kalafiora nie za dużego
4 większe ziemniaki
pół szklanki mąki
1/4 szklanki otrębów
1 łyżeczka pieprzu pomarańczowego
1 łyżeczka garam masali
pół łyżeczki czarnuszki
sól

Kalafiora i ziemniaki surowe! trę na małych oczkach. Mieszam to wszystko z mąką, otrębami i przyprawami. No i teraz na wyczucie. Jeśli podana ilość mąki i otrębów nie sklei masy to trzeba trochę dodać. Warto też poczekać chwilę, bo warzywa puszczą sok i też dodatkowo się pokleją. Finalnie kulki, które będziecie kulać z masy nie mogą się rozpadać. Przy kulaniu warto mieć obok miseczkę z wodą - łatwiej się wtedy lepi - masa nie przykleja się do rąk. Z podanej ilości wyszło mi 21 kulek. Na patelni rozgrzewam bardzo dużo tłuszczu, tak żeby przynajmniej połowa koft była w nim zanurzona. Smażę na złoto.Trwa to około 5 minut z każdej strony. Kofty są w środku przyjemnie ciamlate.
Podałam je z sosem pomidorowym, ale uwaga innym niż zwykle.
Przecier pomidorowy wlałam na patelnię. Dosypałam pół łyżeczki papryki ostrej, słodkiej, cynamonu, mielonych goździków, imbiru, ząbek czosnku, sól i pieprz. Zabieliłam odrobiną śmietany 36%, bo walała się po lodówce taka niedobitka, nawet 1/4 szklanki tam nie było.
Ojej jakie to dobre było!
przepis znalazłam kiedyś na puszka.pl i odtworzyłam z pamięci.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz