środa, 26 marca 2014

wieniec drożdżowy z powidłami z róży

Chodziło za mną drożdżowe.
Chodziło za mną wykorzystanie powideł z róży.
No i wymyśliłam takie coś.

WIENIEC DROŻDŻOWY Z POWIDŁAMI Z RÓŻY
Ciasto zrobiłam na podstawie przepisu od Doroty z Moich Wypieków, z którego często korzystam:
  • 1,5 szklanki mąki pszennej chlebowej
  • 1/4 szklanki jogurtu naturalnego
  • 1 duże jajko
  • 2 łyżki cukru
  • szczypta soli
  • 30 g masła, roztopionego
  • 5 g suchych drożdży lub 10 g drożdży świeżych
  • świeżo wyciśnięty sok z jednej cytryny
Suche składniki mieszam z mokrymi i ugniatam na gładkie ciasto. Odstawiam do wyrośnięcia na 1,5 godziny. Po tym czasie rozwałkowuję ciasto, i wykładam farsz.

W tym przypadku farszem są:
powidła z owoców dzikiej róży
pół białej czekolady startej na tarce
płatki migdałów

Ciasto smaruję powidłami i posypuję tartą czekoladą. Zwijam w roladę. Kroję przez środek, zostawiając całą końcówkę i zaplatam.Łączę brzegi tworząc wieniec. Całość posypuję pokruszonymi płatkami migdałowymi.
http://stylowi.pl/3568989
Odstawiam do ponownego wyrośnięcia na około 30 minut, a następnie piekę w 180 stopniach przez około 30 minut.
Smacznego!



kotlety z płatków owsianych i selera

Kotlety mają dziwną konsystencję - taką ślamciatą. Myślę, że można by dodać otrębów, żeby się jej pozbyć.
Takim oto zdaniem zachęcam Was do wypróbowania przepisu na kotlety z selera ;)
A tak serio - w smaku są całkiem fajne i nawet seler jest w nich dla mnie do przełknięcia!
Przepis wzięłam stąd, ale dodałam inne przyprawy - dużo curry i ostrej papryki.
Poza tym opanierowałam w bułce tartej. Gdyby nie A. i jego wstręt do dziwnych dodatków, wrzuciłabym do nich kilka rodzynek dla przełamania i urozmaicenia smaku.
Kotlety łatwo się formuje, jeśli zamoczycie ręce w wodzie przed lepieniem. Ja sobie zawsze przygotowuję z boku miseczkę z wodą, żeby przy każdym kotlecie nie biegać pod kran.
Podałam je z pieczonymi ziemniakami, ale z pure byłyby lepsze, bo były bardzo przyprawione (podobnie jak ziemniaki) i lepiej by im było na delikatnym tle. Taki szczegół.
No i polałam sosem pieczarkowym.
Smacznego!


tort

Na urodziny kolegi zrobiłam tort straciatellę.
Niespodziewanie lekki i łatwy w zrobieniu.
Niestety polewa przez noc popękała, więc albo nałóżcie ją nie długo przed podaniem, albo użyjcie innej.
Napis zrobiłam z szablonu - nożykiem tapicerskim wycięłam imię, nałożyłam na tort i wysypałam posypką. Rant obłożyłam dropsami czekoladowymi.
Sorka za jakość zdjęcia (gorszą niż zwykle ;)), ale robione było w pośpiechu.

Obok dolnej białej gwiazdki widać dobrze szpachlowanie pęknięć w polewie, które powstały przez noc. Kiedy szpachlowanie zaschło, nie było tak widoczne, ale ciągle było!


śniadanie

Znajoma dostała z okazji ślubu chyba z pięć maszynek do gotowania jajek.
Ja zawsze jojczyłam, że nie potrafię ugotować perfekcyjnego jajka, takiego na miękko-twardo.
Rachunek prosty - znajoma sprezentowała mi maszynkę i cieszyła się z pozbycia grata z domu, ja się cieszę z idealnych jajek!
Poniżej chleb wieloziarnisty od Pieczarki Mysi, hummus, domowa wędlina zrobiona przez moją babcię w szynkowarze (swoją drogą bardzo fajna sprawa! może opiszę to kiedyś) i serek biały, roladka w pieprzu. Na to ogóras i można zaczynać dzień!



koktajl zasadzka

To był koktajl zasadzka. Pozostając w klimacie pokrzyw (babcia wzięła sobie do serca moją prośbę o pokrzywy i przynosi mi je niemal codziennie!) postanowiłam założyć pułapkę na nastolatkę i zrobić jej koktajl bombę witaminową. Gdyby wiedziała, co w tym pływało, przypuszczam, że już dziś bym do Was nie pisała ;)
Jabłko, banana, kiwi i pokrzywę (garść zblanszowanej) zmiksowałam z sokiem ananasowym (z kartonu, akurat był), sokiem z połowy cytryny. Dopełniłam wodą gazowaną do smaku. Nie dodałam cukru, bo sok ananasowy sam w sobie jest słodki.
Smakowało, a ja zacierałam ręce, że udało mi się niepostrzeżenie przemycić trochę żelaza. :)
Smacznego!


banoffee troszkę inaczej

Natknęłam się na pudło pierników ze świąt... Nie wiem, jak się to stało, że o nim zapomniałam... Wiem, że pierniki są długowieczne, ale bez przesady - mamy koniec marca! Trzeba je szybko zużyć.
W lodówce miałam napoczęte mascarpone i śmietanę. W misce czerniły się pomału banany. Wszystko zaczyna mi grać ładną melodię - baaanoooo fiiiiii - iiiiii.
Ale zaraz... nie mam masy krówkowej! Hm... przeglądam szafki - jest krem a'la Nutella o smaku czekoladowo-orzechowym. Perfect! Do roboty!
Zasada jest taka sama jak tu.
Pierniki miksuję na drobno (mimo to zostały kawałki orzechów i skórki pomarańczowej, fajnie chrupiące w banoffee!), mieszam z rozpuszczonym masłem. Wykładam w tortownicy 18 cm. Na to krem, banany i masa mascarponowo-śmietanowa.
Pycha!


śledź i risotto z pokrzywą

U mnie trwa ciąg dalszy zielonego szaleństwa. Niestety jeszcze nie dorwałam czosnku niedźwiedziego, a chętkę mam na niego PRZEogromną, ale na szczęście jest pokrzywa :)
Dziś serwuję pokrzywowe risotto Małgosi, a do tego śledzia z pietruszką.

SMAŻONE ŚLEDZIE Z PIETRUSZKĄ
tuszka śledzia świeżego
kilka gałązek natki pietruszki
trochę mąki
sól i pieprz
oliwa do smażenia

Śledzia dokładnie myję, solę i pieprzę. Oprószam go mąką i do środka wkładam gałązkę pietruszki. Smażę na dobrze rozgrzanym tłuszczu po 3 minuty z każdej strony. Na patelnię wrzucam też gałązki natki (uwaga! bardzo pryska!!!) i smażę, aż zmienią kolor na ciemnozielony. Podaję z risotto, frytkami albo same.
Smacznego!



środa, 19 marca 2014

zupa z pokrzywy

W końcu przyszła wiosna i można zacząć sezon chwastowy. Na inaugurację przygotowałam zupę z pokrzywy.
Pokrzywa ma działanie oczyszczające organizm ze złogów kwasu moczowego, odprowadzania złogów żółciowych przewodów żółciowych, Dzięki za wszystko i czemu odtruwa organizm, zmniejsza nadmierną potliwość, poprawia pracę wątroby i wzmacnia żołądek. Szczególnie cenne jest krwiotwórcze działanie pokrzywy. Działa ona również łagodnie, moczopędnie i dzięki hamowaniu powtórnego wchłaniania w kanalikach nerkowych zwiększa usuwanie chlorków, mocznika i innych szkodliwych produktów przemiany materii. Zawarte w pokrzywie flawonoidy, witamina K i garbniki działają przeciwkrwotocznie oraz powodują gojenie uszkodzonych naczyń włosowatych. Pokrzywa znana jest także ze swego działania przeciwbiegunkowego, przeciwinfekcyjnego, przeciwanemicznego, przeciwgośćcowego i repulsyjnego. Wzmacnia również przemianę materii, zwiększa produkcję czerwonych krwinek i hemoglobiny a także pobudza wytwarzanie enzymów trzustkowych. Wewnętrznie pokrzywa jest środkiem wspomagającym leczenie różnego rodzaju krwawień (krwioplucie, krwiomocz, krwawienie z nosa, hemofilia), anemii, krzywicy, problemów skórnych, chorób pęcherza, nerek, kamicy wątroby, wrzodów żołądka, biegunki a także nieżytu jelit. Zewnętrznie pokrzywa znajduje zastosowanie w leczeniu łojotokowego zapalenia skóry głowy i łupieżu, infekcji jamy ustnej, grzybicy skóry, guzów i narośli a także w różnego rodzaju nadżerkach. (źródło: http://pokrzywa.net.pl/)

ZUPA Z POKRZYWY

1,5 litra bulionu
2 ziemniaki
2 łyżki śmietany
trzy garści młodych pokrzyw - samych czubków, sparzone we wrzątku i zahartowane od razu w zimnej wodzie

W bulionie gotujemy ziemniaki, pod koniec gotowania dodajemy pokrzywę. Gotujemy jakieś 5 minut. Całość miksujemy. Doprawiamy śmietaną, solą, pieprzem. Można jeść z grzankami czosnkowymi.
Smacznego!



samosy

Wikipedia mówi, że Samosa: "to potrawa kuchni indyjskiej, przekąska w postaci trójkątnego pierożka, smażonego na głębokim oleju. Jako nadzienie służą najczęściej ostro przyprawione warzywa, czasami również mięso lub ser panir". Czy trójkątne? Nie koniecznie. Różnorodne farsze? Jak najbardziej! Niby tradycyjny to ziemniak z groszkiem, kalafiorem i marchewką. Na święta zróbcie z kapustą i grzybami. Latem z sezonowymi owocami. Dodajcie koziego sera, czy ricottę ze szpinakiem, Basia kiedyś zrobiła jarmuż z soczewicą. Możliwości nieskończone. Ile głów, tyle pomysłów! Co tylko wam do głowy wpadnie! Czy smażone? Niby powinny być, ale ja wolę pieczone.
Samosów uczyłam się podczas pracy w najlepszej samosiarni świata, która nazywała się "Massala" i była prowadzona przez słynną w Bielsku samosiarę Basię. Jak dziś pamiętam lepienie tysięcy samosów na jakiś koncert, gdzieś na jakimś zadupiu. Basia robiła farsz, jej siostra lepiła, ja kibicowałam. Rozeszły się, jak świeże bułeczki.
Samosy znajdują szczególne miejsce w moim sercu i żołądku. Jak już wspomniałam, farszy może być sto milionów rodzajów. Zarówno na wytrawnie, jak i słodko. Dziś pokażę wam, jak zrobić warzywne, soczewicowe i jabłkowe. Ale zacznijmy od ciasta:

CIASTO NA SAMOSY:
300 g mąki pszennej lub 200 g pszennej i 100 g pszennej razowej
100 ml wody (warto przygotować sobie na wszelki wypadek 150 ml, bo nie wiadomo do końca ile mąka wypije, wodę wlewać pomału)
łyżeczka soli
4 łyżki oleju rzepakowego

Składniki ciasta mieszamy razem do utworzenia elastycznej, gładkiej, lśniącej kuli. Wodę, jak już mówiłam, wlewamy po trochu, bo nie wiadomo ile ciasto wypije. Mi zwykle pije szklankę, ale czasem zdarza się, że chce 3/4 albo 1 1/3...

Kiedy ciasto jest gotowe lepimy z niego kulki wielkości sporego orzecha włoskiego i rozwałkowujemy na owalne placki wielkości dłoni. Warto czasem blat podsypać mąką.
W te placki wkładamy farsz i sklejamy pierogi robiąc na brzegu falbankę.

A teraz farsze.
Pierwszy soczewicowy zrobiłam dokładnie taki, jak do pasztecików imprezowych.
Drugi warzywny - jak Basia to przeczyta to dostanie palpitacji serca, ale trudno. Ja farsz robię z mrożonki, bo nie mam czasu na duszenie ziemniaków, marchewek itp. Kupuję mieszankę na patelnię - ziemniaki, brokuł, marchewka, kukurydza itp. Taka standardowa. Duszę na patelni z przyprawami - garam massalą, słodką i ostrą papryką, czosnkiem, kolendrą, solą i pieprzem.
Trzeci - jabłka pokrojone na cząstki duszę do miękkości na maśle z kardamonem i goździkami. Przypraw nie za dużo - na 3 jabłka po pół łyżeczki maks. Bez cukru, bo i po co - jabłka są same w sobie słodkie. Do pieroga dałam łyżeczkę dżemu wiśniowego i łyżkę jabłek.

Ja samosy piekę. Około pół godziny w 180stopniach, w połowie czasu przewracam je na drugą stronę. Blachę dobrze przesmarować olejem, lub podsypać pierogi mąką, żeby się do niej nie przykleiły.
Basia smaży. Na patelnię wlać dużo oleju i smażyć na złoto. Będą bardzo chrupiące. Odsączyć na papierowym ręczniku.
Podaję z jogurtowym sosem czosnkowym (jogurtowym ze świeżymi ziołami) i ryżem. Ale możecie jeść same, z kaszą, sosem pomidorowym, pieczarkowym, jaką akurat macie melodię!

Smacznego!

Od kulki do placka, z placka w pieroga




Po lewej u góry  soczewicą, po prawej z warzywami

Jabłkowo-wiśniowe

babka czekoladowa

Nie wiem, gdzie nauczyłam się tego przepisu, ale zawsze się sprawdza, kiedy chcę czekoladowej bomby, a w domu nie ma ani pół jajka. Ciasto jest wilgotne, potrójnie czekoladowe. Jedynym minusem jest to, że nie trzyma długo świeżości, ale kogo to obchodzi, skoro znika w momencie?

BABKA POTRÓJNIE CZEKOLADOWA BEZ JAJEK

1,5 szklanki mąki
3 łyżki kakao
1/2 szklanki cukru
łyżeczka proszku dopieczenia
1/2 szklanki oleju
1 łyżeczka octu  balsamicznego

1 szklanka mleka lub maślanki
garść dropsów czekoladowych lub pół posiekanej czekolady

Suche składniki mieszamy w jednej, a mokre w drugiej misce, po czym łączymy je razem, zwykłą łyżką. Tortownicę (nie większą niż 23 cm, najlepsza będzie 20 cm) lub formę do babki smarujemy masłem, możemy delikatnie oprószyć bułką tartą lub mąką (ja tego nie robiłam) i wlewamy ciasto. Pieczemy 30-35 minut w 200 stopniach. Kiedy lekko podstygnie oblewamy polewą, którą już tu kilka razy pokazywałam - tą od ChilliBite:

DOMOWA POLEWA CZEKOLADOWA
110g cukru
30g wody
125g masła (kiedyś używałam margaryny  Kasi)
20g ciemnego kakao  - używam Decomorreno
Wszystkie składniki rozgrzej w rondelku i gotuj na małym ogniu 5 minut. Odstaw do przestudzenia i gdy polewa już całkiem wystygnie, pokryj nią ciasto.  
 
Polewamy i obsypujemy kokosem. 
Smacznego!





chleb ziarnisty

Znalazłam kilka fajnych chlebów w Pieczarki Mysi. Między innymi ten wieloziarnisty. Zrobiłam go z podwójnej ilości składników i... no trochę przegięłam. Będziemy go jeść tydzień! Całe szczęście takie chleby długo zachowują świeżość.
Chleb jest ciężki, gęsty, bardzo smaczny. Bardzo łatwo się go robi! Następnym razem będę go dłużej piekła, bo jak dla mnie jest zbyt wilgotny.


wtorek, 18 marca 2014

galaretka truskawkowa z syropem z kwiatów bzu

Czuć wiosnę w powietrzu, niech ją będzie czuć na języku! Co lepiej kojarzy się z wiosną niż truskawki i kwiaty? Przepis wymyśliłam na konkurs u Strawberries from Poland, ale jak to na gapiszona przystało nie zauważyłam, że ma być sorbet, a ja zrobiłam galaretkę! Konkurs przepadł, ale specjalnie nie płaczę, bo galaretka wyszła super i normalnie na weekend robię znów.

GALARETKA Z TRUSKAWEK Z SYROPEM Z KWIATÓW BZU

500 g mrożonych truskawek (ach! co to będzie, jak będą świeże!)
400 ml wody wymieszanej z
4 łyżkami syropu z kwiatów bzu
3 lub lepiej 4 (dla bezpieczeństwa) łyżeczki żelatyny
pół (lub więcej - do smaku - pamiętajmy, że syrop też jest słodki!) szklanki cukru
opcjonalnie ziarenka z połowy laski wanilii (ale nie koniecznie - bez jest na tyle aromatyczny, że wanilia nie jest konieczna)

Truskawki wrzucamy do garnka z 200 ml wody i cukrem, podgrzewamy. Żelatynę rozpuszczamy w ciepłej wodzie. Kiedy napuchnie i dokładnie się rozpuści dolewamy do ciepłych! truskawek. W tym czasie można dodać wanilię. Zagotowujemy. Zdejmujemy z ognia, ostudzamy. Kiedy będzie letnie wlewamy syrop. Dokładnie mieszamy, rozlewamy do salaterek i wkładamy na noc do lodówki do stężenia.
Smacznego!






niedziela, 16 marca 2014

Roladki z bakłażana

No to był obiad! Gruzińskie roladki od Jadłonomii podgrzałam w piekarniku oblane pomidorowym przecierem z kartonika bez przypraw. Czas przygotowywania zajął mi nie wiele więcej, niż gotowanie ryżu!!! Zjadłam z ryżem i rukolą. Oj, jak się cieszę, że trzy roladki zostały mi na jutro do pracy!



Chleb i smrowidło na sobotnie śniadanie

Świetny, gęsty ciemny chleb, który przerosłam... No zapomniało mi się o nim, no. Trudno, trochę się zbił, ale w smaku i tak rewelka! Zamiast mąki jęczmiennej, której wszędzie "akurat nie było" wrrr! użyłam amarantusowej.
A do chleba:

PASTA Z TWAROGU I AWOKADO
pół awokado
kostka twarogu
trochę jogurtu
sól, pieprz i ząbek czosnku

Wszystko razem mieszamy dodając tyle jogurtu, żeby odpowiadała nam konsystencja.



sobota, 15 marca 2014

pizza niestandardowa z topinamburem, burakiem i brokułami

Tak mi się wykluło, jak zobaczyłam to i zawartość mojej lodówki. Omniomniom...

PIZZA Z TOPINAMBUREM, BURAKIEM, BROKULEM
Ciasto:
albo to, albo jak mamy mało czasu to to
Na górę:
5 cm topinambura pokrojonego w plasterki
kilka różyczek brokuła
1 upieczony burak pokrojony w plasterki
ser camembert
pesto pietruszkowe - jak tutaj
przyprawa "bruschetta" (suszone pomidory, oregano, bazylia)
rukola

Gotowe ciasto smarujemy pesto. Na nim układamy buraki, topinambur, brokuły, pokrojony w plasterki camembert. Pieczemy około 20-25 minut. Po wyjęciu posypujemy rukolą.
Smacznego.

tort z kotkami i lentilkami

Kolejne urodziny dziecka. Dziewczynka, która lubi kotki.
Tort miał być czekoladowy z tradycyjną masa maślaną.
Blaty zrobiłam z tego przepisu, a krem maślany jak niżej.

KREM MAŚLANY
jajko
2/3 szkl drobnego cukru
kostka masła
1/3 szklanki kakao
1 łyżka spirytusu

Jajko ubijam w kąpieli wodnej z cukrem do puszystości. Kiedy będzie ok, dodaję po trochu do ubitego wcześniej na puch masła. Dodaję kakao, miksuję nie za szybko. Na koniec dodaję spirytus.

Przełożyłam go konfitura wiśniową.
Polewę wzięłam od ChilliBite, tej której używa do tego świetnego murzynka. Cytuję:

Domowa polewa czekoladowa

110g cukru
30g wody
125g masła (kiedyś używałam margaryny  Kasi)
20g ciemnego kakao  - używam Decomorreno
Wszystkie składniki rozgrzej w rondelku i gotuj na małym ogniu 5 minut. Odstaw do przestudzenia i gdy polewa już całkiem wystygnie, pokryj nią ciasto. 

Po złożeniu tortu i oblaniu go polewą, boki posypałam kolorową posypką, a na górze zrobiłam rant z lentilków.
Kotki kupiłam na Allegro.


robaki - makaron z topinamburem

Pół dnia spędziłam szukając przepisu idealnego na tę bulwę, a i tak zrobiłam go po prostu. Topinambur i pesto pietruszkowe to świetna para.

MAKARONOWE ROBALE Z TOPINAMBUREM I PESTO PIETRUSZKOWYM

dwie porcje makaronu w kształcie robali
ok. 8 cm kawałek topinamburu
2 pęczki natki
łyżka soku z cytryny
garść słonecznika
ząbek czosnku
dwie łyżki parmezanu lub jak w moim przypadku płatków drożdżowych
sól
oliwa do smażenia i ok 4 łyżek do pesto

Topinambur (można ze skórką) kroimy na cienkie plastry i smażymy na oliwie około 15 minut mieszając co jakiś czas i uważając, żeby się nie przyjarał. W tym czasie robimy pesto: natkę obieramy z łodyg i miksujemy na prawie gładko ze słonecznikiem, serem/drożdżami, cytryną, oliwą, czosnkiem. Sprawdzamy stan słoności i ewentualnie dosalamy. Gotujemy makaron. Kiedy będzie dobry wrzucamy go na patelnię do topinamburu, dodajemy pesto i wszystko razem dokładnie mieszamy. Jeśli pesto jest bardzo gęste i ciężko je rozmieszać z makaronem, warto dodać troszkę wody.
Smacznego!



marcowa piekarnia - Fougasse z oliwkami

Zauważyłam go pierwszy raz podczas przeglądania książki "Chleb" Hamelmana, którą dopiero co przyniósł listonosz. Bardzo zaciekawił mnie kształt, przekonały oliwki, które A. może jeść na kilogramy. Pomyślałam wtedy, że trzeba go szybko wypróbować dla zaspokojenia mojej ciekawości i łasuchowstwa A..
„Fougasse to regionalna specjalność Prowansji o gęstym, chrupiącym cieście, niezwykłym kształcie i smaku. Smakuje wyjątkowo ze względu na dużą ilość chrupiącej skórki[...]„
J. Hamelman
Kilka dni później zaglądnęłam do Amber sprawdzić, czy jest już marcowa piekarnia i co zobaczyłam? Chlebowe liście. Bardzo się ucieszyłam, mimo że wydawały mi się trudne do zrobienia. A nie są. Ciasto zrobiłam jakoś tak płynnie i w międzyczasie.
Musiałam dosypać garść mąki więcej, bo było za mokre. Początkowo mieszałam w mikserze, który sobie ledwo z tym ciastem radził (nie, nie jest przystosowany do mieszania ciast chlebowych), przeniosłam je więc na blat i dorobiłam ręcznie. Widząc luźną konsystencję, liście uformowałam od razu na blachach. Posypałam je przyprawą "bruschetta" z suszonymi pomidorami, oregano i bazylią. Ostatnio dodaję ją do wszystkiego, po tym jak zobaczyłam, że robi to 7 letnia córka znajomych. Takiego mi smaka narobiła... Szkoda, że akurat skończyła mi się gruba sól, bo dodałabym mniej do ciasta, za to posypałabym górę.
W smaku...no cóż, mnie z butów nie wyrwało. Fajnie czuć oliwki, ładnie gra z winem, ale... takie normalne. Może to też z powodu przeziębienia i oczywistych, wynikających z tego problemów z wyczuwaniem smaku. A. zapytany o zdanie powiedział "normalne". 

Tu przepis skopiowany od Amber:

Fougasse z oliwkami
Przepis J. Hamelmana z książki Chleb
Składniki na 2 chlebki
pâte fermentée
122 g (1 szklanka) mąki chlebowej
79 g (3/8 szklanki) wody
3 g soli
szczypta drożdży
Połączyć drożdże z wodą, dodać mąkę i mieszać do osiągnięcia gładkiego ciasta.
Pâte fermentée powinno mieć konsystencję gotowego ciasta na chleb.
Przykryć dzieżę folią spożywczą i odstawić na 12-16 godzin w temperaturze około 21 C.
Dojrzały zaczyn będzie wyrośnięty i zacznie się w środku lekko zapadać.
ciasto właściwe
320 g (4 ¼ szklanki) mąki chlebowej
48 g (3/8 szklanki) mąki pszennej razowej
255 g (1 1/8 szklanki) wody
6 g soli
3 g drożdży instant
26 g (2 łyżki) oliwy z oliwek ev
40 g (1/4 szklanki) oliwek nicejskich
całość pâte fermentée
Włożyć do dzieży wszystkie składniki oprócz pâte fermentée, oliwek i oliwy. Mieszać całość na pierwszej prędkości 3 minuty, aby składniki się połączyły. Podczas mieszania dodawać partiami zaczyn. W razie potrzeby skorygować hydrację, dolewając nieco wody. Po wymieszaniu składników ciasto powinno mieć średnią konsystencję. Włączyć drugą prędkość i dodawać oliwę. Mieszać 5-6 minut, aby rozwinąć siatkę glutenową. Dodać oliwki i mieszać na pierwszej prędkości, tylko tyle, aby składniki były równomiernie rozmieszczone. Aby oliwki nie połamały się i nie zabarwiły ciasta można zastosować następującą technikę podczas końcowego mieszania ciasta. Kiedy ciasto będzie w pełni wymieszane, przed dodaniem oliwek, zdjąć je z haka i zrobić w środku otwór. Wsypać około jednej trzeciej oliwek do otworu i włączyć mikser.
Po 20-30 sekundach wyłączyć mikser, ponownie zdjąć ciasto z haka i zrobić otwór w środku, wsypać połowę pozostałych oliwek i ponownie włączyć mikser. Tak samo postąpić z reszta oliwek. Mieszać aż będą równomiernie rozłożone w cieście. Ciasto przykryć i odstawić do fermentacji na 2 godziny. Po godzinie od rozpoczęcia fermentacji, ciasto wyjąć z dzieży na obsypany mąką blat, delikatnie rozciągnąć i złożyć na trzy, obrócić o 90 stopni znów złożyć na trzy. Po 2 godzinach ciasto podzielić na pół, lekko zaokrąglić,
położyć złączeniem do dołu na posypanej mąka powierzchni i przykryć folią spożywczą. Odstawić na 20 minut po czym rozwałkować tak , aby przybrało owalny kształt. Przykryć i odstawić na godzinę w temperaturze około 24 C. Kiedy ciasto wyrośnie, delikatnie je rozciągnąć, mniej więcej o połowę. Uformować wydłużony trójkąt o wysokości równej półtorej dłu  gości podstawy, a następnie naciąć tak jak na rysunku A. Jeszcze bardziej rozciągnąć ciasto, aby nacięcia się otworzyły (Rys. B) .
Przełożyć chlebki na ładownik/ łopatę posypana semoliną lub kaszką kukurydzianą. Piekarnik rozgrzać do temperatury 230C, naparować go umieszczając na dole naczynie z gorącą wodą lub wrzucając kilka kostek lodu, piec 20 minut na kamieniu do pieczenia, aż fougasse będą rumiane i chrupiące, ale nadal miękkie w środku.
Uwagi
Oliwki można zastąpić anchois, pamiętając że anchois są bardziej słone niż oliwki.
Wierzch ciasta przed pieczeniem można posmarować oliwą i posypać gruboziarnistą solą i ziołami lub czarnym pieprzem i parmezanem.
skanowanie0042
Dziękuję Amber i Magdzie Konwaliowej, która wybrała ten chlebek do marcowej piekarni, oraz wszystkim uczestnikom za miłą zabawę! Pozdrawiam.



 Fougasses piekliśmy w doskonałym Towarzystwie:

piątek, 14 marca 2014

O jacie! Jakie curry z buraka! i Liebster Blog Award

Bardzo zrobiło mi się miło, kiedy zostałam nominowana do Liebster Blog Award przez Patryka i Adę z bloga cook.pl :)
Nominacja Liebster Blog Adward jest przyznawana od innych blogów, polega na zadaniu 11 osobom, jedenastu pytań. Następnie każda z nominowanych osób zadaje jedenaście pytań innym 11 osobom. (Informuje je o tym ).

Oto pytania, które mi zadali:

1. Ryż czy makaron?
Zdecydowanie makaron!

2. Ulubiony owoc?
Szara reneta, jagoda.

3. Ulubiony kucharz?
Za zmysłowość - Nigella :) za charyzmę Julia Child

4. To straszne ale nie umiem ...
Jeszcze bardzo wielu rzeczy, ale systematycznie się uczę i nie poddaję mimo porażek!

5. Moja ulubiona pora roku to...
 Przełom wiosny i lata.

6. Pisze bloga bo ...
Muszę gdzieś zapisywać ciekawe przepisy, które próbuję, a to najwygodniejsze i najbezpieczniejsze miejsce.

7. Twoja największa słabość to..
Smażenina. Dużo i tłusto.

8. Ulubiona potrawa wigilijna?
Co roku biję się z myślami - lepsza rybna babci, czy grzybowa ciotki :)

9. Ulubione śniadanie?
Świeża chałka z masłem, ewentualnie dżemem i kawa zbożowa.

10. Kawa czy herbata ?
Bawarka!

11. Ulubiony gatunek sera?
Wszystkie pleśnioki, chociaż żałuję, że do tej pory tak mało ich poznałam. Ach no i jeszcze koryciński z... no właśnie - ze wszystkim! i gołda z czosnkiem niedźwiedzim ostatnio jest u mnie na topie.

Po spełnieniu swojego przyjemnego obowiązku i odpowiedzeniu na pytania, zadaję swoje:

1.Twoje pierwsze kulinarne wspomnienie.
2.Ulubiona potrawa z dzieciństwa.
3.Boisz się ryzyka w kuchni?
4.Co najbardziej chciałbyś ugotować, ale nie masz możliwości (brak składników, sprzętu itp.).
5.Dokąd najbardziej chciałbyś pojechać po kuchenne inspiracje?
6.Ostro, czy łagodnie?
7.Ciastko z kremem, czy drożdżowe z owocami?
8. Pomidorowa – z ryżem, czy makaronem?
9.Śledź w pomidorach, czy oleju?
10.Jajka na twardo, czy miękko?
11.Kawa zbożowa, czy bawarka?

A blogi, które nominuję to:


Miłej zabawy!

A teraz przejdźmy do pyszności! 

Przepis na BURACZANE CURRY znalazłam u ChilliBite.
Uwielbiam buraki. Już nie mogę się doczekać na chłodnik z młodych buraczków. Mogę je w każdej postaci, a tu - miodzio!
Przepisu trzymałam się raczej "ściśle" ;)  
Nie miałam oleju kokosowego, więc użyłam oliwy. 
 Zamiast nerkowców użyłam sezamu, a kurczaka zastąpiłam kostką sojową namoczoną wcześniej w bulionie. Wiem, że można było bez, ale czułam potrzebę dodania czegoś mięsnopodobnego. 
Przez kostkę automatycznie skrócił się czas smażenia. 
Nie dodałam też ananasa, bo uznałam, że będzie to dla mnie już za dużo dobroci. 
Jejku, jakie to dobre! 
No właśnie, kończę już tego posta, bo idę jeść to co zostało z wczoraj :)



wtorek, 11 marca 2014

muszle ze szpinakiem i brokułami

W końcu znalazłam czas na gotowanie i co? Zapominam cykać fotek! Zanim się zorientuję, że powinnam udokumentować to co zrobiłam, już dawno leży w moim żołądku...
Tak było dziś z flaczkami z boczniaków od Jadłonomii (swoją drogą pysznymi!) i omal nie byłoby z muszlami. W ostatniej chwili się zorientowałam, ale już w pracy, po spakowaniu do pudełka.
Zdjęcie jest, jak zwykle baaaardzo apetyczne... ale uprzedzałam Was, że talentu do fotek nie mam, więc wybaczcie. Mogę was jednak zapewnić, że danie wyszło bardzo smaczne!
Następnym razem użyję sosu beszamelowego, dziś jednak nie miałam na niego czasu, bo leciałam na basen, więc makaron zalałam tylko sosem pomidorowym, który (ostatni letni :( ) ostał mi się w spiżarce. Ale no worries! wiosna przyszła, niedługo będą nowe świeże pomidory i znów narobi się przecieru na całą zimę. W planach mam kupić przecierak, więc pójdzie jak błyskawica! Tym czasem zapraszam na conchiglioni!

MUSZLE MAKARONOWE ZE SZPINAKIEM I BROKUŁAMI
około 30 muszli makaronu conchiglioni
paczka szpinaku (jak będzie świeży, to świeży!)
pudełko 250 g ricotty
2/3 paczki brokułów (jak w przypadku szpinaku - jak świeży to całą główkę)
dwa, trzy ząbki czosnku
pół cebulki drobno posiekanej
szczypta gałki 
sól i pieprz

Makaron gotujemy wg. wskazówek na opakowaniu na al dente. Odcedzamy i zalewamy zimną wodą, żeby się nie skleił w czasie przygotowywania farszu. 
A farsz robimy tak: cebulkę podsmażamy na patelni, pod koniec dodajemy czosnek, i lekko podsmażamy, żeby się nie spalił! Dodajemy szpinak. Kiedy się rozmrozi, udusi, odparuje, studzimy całość. Kiedy będzie już letnie mieszamy z ricottą, gałką, solą i pieprzem. Doprawiamy odpowiednio i ładujemy do muszelek, mniej więcej po łyżeczce do muszli. Do każdej z nich dodajemy małą część różyczki brokuła i układamy w naczyniu żaroodpornym.
Całość zalewamy sosem beszamelowym, albo jak się nam spieszy sosem pomidorowym z ulubionymi przyprawami - bazylią, oregano, czosnkiem. 
Posypujemy parmezanem, albo jak ja - dziewczyna usilnie uzupełniająca witaminę B - płatkami drożdżowymi. 
Zapiekamy w 180 stopniach jakieś 20 minut. 
Smacznego!  




chleb mleczny na zakwasie

W połowie ostatniego tygodnia zabrakło nam chleba, więc we środę na gwałturety stawiałam nowy. Musiał być szybki i najlepiej na zakwasie pszennym. No i znalazłam taki u Doroty. Chleb mleczny na zakwasie, do którego dodałam maku.
Fajny chleb ratunkowy, całkiem smaczny.
Najsmaczniejszy z metką cebulową, na którą mam znów fazę i mogłabym jeść tylko ją i popijać bawarką. Ależ jestem mało wymagająca ;)





murzynek ChilliBite

O jacie! O wow! Co za murzynek!
Miała odwiedzić nas Nastolatka, więc w piątek, przed drugą zmianą szybko nastawiłam murzynka, którego polecała ChilliBite. Wprowadziłam malutkie zmiany, a mianowicie upieczonego murzynka przekroiłam na pół i przełożyłam dżemem jeżynowym. Nie dodałam wiśni. Upiekłam go w tortownicy 18cm i piekł się o jakieś 15 minut dłużej, niż podaje to ChilliB.
Nastolatka jednak nie przyszła, za to A., który wiecznie powtarza, że nie przepada za słodkimi wypiekami, do mojego powrotu zjadł 2/3 i powiedział, że to chyba najlepsze ciasto jakie kiedykolwiek zrobiłam :) I ma trochę racji - mocno czekoladowe, wilgotne, konkretne, lepsze od brownie??? Chyba... tak!
Dziękuję za przepis!



czwartek, 6 marca 2014

pankejki

Wegan nerd zaproponowała ostatnio takie pankejki. Oczywiście od razu dostałam ślinotoku, więc zamiast lizać monitor zaczęłam smażyć.
Placki zrobiłam z podwójnej porcji. Swojego grzybka tybetańskiego udusiłam przypadkiem jakiś czas temu, więc zamiast kefiru z niego użyłam truskawkowej maślanki. Podałam z konfiturą z czarnego bzu. Pyyycha!



makaron z brokułami

Banalny, ale smaczny przepis. Kolejny z tych, które się klepie w kółko kiedy nie ma czasu i weny na gotowanie.

MAKARON Z BROKUŁAMI
porcja makaronu np penne
pół paczki mrożonych brokułów - mi wyszło 5 różyczek - mała paczka ;)
4 pomidory suszone z oleju wyjęte i pokrojone w kosteczkę grubą
1/4 pudełeczka fety pokrojonej w kosteczkę
pół łyżeczki czosnku granulowanego
łyżka płatków migdałowych podprażonych na patelni

Makaron gotujemy, brokuły też, a kiedy będą gotowe mieszamy wszystkie składniki i jemy :)

Smacznego!






o kaszy bulgur słów kilka

Kupiłam paczkę kaszy bulgur z zamiarem zrobienia niezniszczalnego "że niby primavera" (tak, wiem że jestem z tym już nudna, ale co poradzę, że mogłabym to jeść w kółko...).
No więc, patrzę na etykietę szukając wskazówek, jak tę kaszę ugotować, no i okazuje się, że mam kłopot. Na opakowaniu widnieje informacja, żeby na 30 minut przed przygotowaniem zalać kaszę wodą. Tyle. Nie trzeba gotować???
Odpalam internet w poszukiwaniu dalszych informacji i co znajduję? Informacyjny chaos.
Jedyne, co tak naprawdę mi pomogło, to wpis Klaudyny (dzięki Klaudyna!).
Okazuje się, że bulgur bulgurowi nie równy. Przede wszystkim trzeba wziąć pod uwagę, czy kasza jest drobna, czy gruba (nie wiedziałam, że jest kilka rodzajów - w sklepie była jedna paczka). Generalnie wystarczy (szczególnie przy drobnej), jeśli zalejemy ją wrzątkiem jak kuskus i poczekamy, aż wchłonie płyn! Grubą kaszę możemy pogotować pod przykryciem 3-6 minut i potem dać jej odpocząć pod kołderką jak jaglance.
Kilka wpisów, które znalazłam podaje, że trzeba ją gotować 20-30 minut!!! O mamo! Nie chcę wiedzieć, co by z tego powstało!!!

A teraz doza informacji o samej kaszy:
- zawiera sporo białka i niewiele tłuszczów.
- ma niski indeks glikemiczny to znaczy, że nie powoduje gwałtownych skoków poziomu cukru we krwi i daje uczucie sytości na długo.
- obniża cholesterol. 
- ma jedną z największych zawartości błonnika - a, wiadomo, on zapobiega zaparciom, zazwyczaj jest dobry dla jelit i podobno zapobiega nowotworom okrężnicy :)
- ma dużo witaminy B i kwasu foliowego, magnezu, żelaza i fosforu.
Jak już wszystko wiecie, to czarujcie! Smacznego!




wtorek, 4 marca 2014

pieczone pierożki z kaszą gryczaną

Zrobiłam pyszne, puchate pierożki. Zainspirowałam się tymi. Ale zrobiłam je tak:

PIECZONE PIEROŻKI Z KASZĄ GRYCZANĄ
Farsz:
1,5 woreczka ugotowanej kaszy gryczanej
kostka twarogu chudego 200 g
6 suszonych pomidorów pokrojonych w kostkę
garść posiekanej rukoli
garść posiekanych orzechów laskowych
łyżka sosu worcestershire 
sól i pieprz

Ciasto:
500g mąki 
paczka drożdży instant - 7g
2 jajka
50 ml oliwy
200 ml kefiru lub maślanki
pół łyżeczki soli
łyżeczka cukru


Składniki na ciasto zagniatam dokładnie, aż będzie gładkie. Odstawiam na jakieś pół godziny, żeby sobie odpoczęło i podrosło.
W tym czasie przygotowuję farsz. Kaszę zazwyczaj gotuję dużo wcześniej np rano lub wieczorem. Wszystkie składniki dokładnie mieszam i sprawdzam, czy są odpowiednio doprawione.
Ciasto rozwałkowuję dość cienko i wykrawam szklanką kółka. Na każde nakładam łyżkę farszu i sklejam. Smaruję rozmąconym jajkiem lub oliwą. Można posypać sezamem. Piekę około 20- 30 minut w temperaturze 180-200 stopni.
Świetną parą jest jogurtowy sos czosnkowy.
Jako ciekawostkę powiem, że wypróbowałam sos partyzancki, czyli: z braku jogurtu w domu wymieszałam łyżkę majonezu z dwoma łyżkami mleka, rozmieszałam na gładko, dodałam czosnku, trochę pieprzu i soli i... powiem wam, że spodziewałam się tragedii, a było zjadliwe! No to mamy sos ratunkowy ;)
Smacznego.

chleby

Mało mam czasu ostatnio na gotowanie. Ciągle gdzieś biegnę, wszystko na szybko, ale znajduję czas na chleby.
W końcu upiekłam chleb z San Francisco. Miałam na niego wielką ochotę. Ocet balsamiczny dodaje charakteru. Jest wilgotny, ale nie przesadnie ciężki. Nie wiem, czy chciałabym go jeść codziennie, ale raz na czas... Dlaczego nie?
Drugi chleb jest pszenny. Miałam dużo zakwasu, który jakoś musiałam spożytkować, poza tym szybko i łatwo się go robi. Tak fajny, codzienny chlebuś. Nie miałam słodu, więc po prostu użyłam cukru. Trudno. Nie można mieć wszystkiego :)
Chciałam was przekonać do pieczenia. Nie zajmuje to wcale strasznie dużo czasu. Wiem, że jeśli w przepisie podany jest czas total 24 godziny, to faktycznie wygląda przerażająco, ale faktycznie jest tak, że zaczyn leży sobie sam przez np. 16 godzin, po których trzeba dodać tylko mąkę i chleb znów sobie leży, a my możemy sobie oglądnąć film. Czasami trzeba tylko zagnieść, przemieszać, ale to zajmuje chwilkę.
A jaki jest efekt! Chleb z własnego piekarnika smakuje znacznie lepiej niż ten z piekarni!
Przy okazji zapraszam wszystkich do spróbowania swoich sił w marcowej weekendowej piekarni. Łatwy w wykonaniu, a wygląda olśniewająco! Już nie mogę się doczekać na ten listek!
Ps. Wszystkich chętnych z Bielska i okolic zapraszam do mnie po starter zakwasu. Jeśli jednak po moim wpisie chcielibyście się skusić na pieczenie :)
Chleb San Francisco

Chleb pszenny na zakwasie