Temat bento trochę mnie śmieszy. Nie możemy po prostu mówić drugie śniadanie? Po co dorabiać do tego taką filozofię?
Ostatnio na drugie śniadania robię sałatki. Najlepiej z serem. Nie czuję ochoty zapychania się kanapkami.
Jak już wspomniałam -musi być ser. On jest bazą.
Potem ewentualnie drugi składnik bazowy na przykład jakieś mięso - kurczak/indyk pieczony lub ryba. Albo jajko. Ale to nie zawsze.
Musi być jakiś pikiel - marynowane pieczarki, papryka, oliwki albo ogórek.
Później leci cała reszta. Wolna amerykanka: kukurydza, jakaś fasola, kiełki, świeża papryka lub ogórek.
Im więcej składników, tym bardziej się cieszę.
Ostatnio do pracy wzięłam sałatkę z:
serka camembert z pieprzem, fasolki mung, łyżka kukurydzy (bo tyle mi zostało z obiadu ;), marynowane pieczarki, świeża papryka, kiełki rzodkiewki.
Przedostatnio:
żółty ser, jajko, kukurydza, marynowane pieczarki, świeża papryka.
Sos robię jogurtowo majonezowy z solą i pieprzem, ale chętnie zrobiłabym czosnkowy (nie mogę - praca z ludźmi ;) albo curry.
Na poniedziałek wymyślę z żółtego sera, czerwonej fasoli, marynowanego selera, ogórka kiszonego i czerwonej cebuli posiekanej i sparzonej, żeby choć trochę zniwelować jej zapach z posypką z orzechów włoskich :)
Zachęcam do sałatkowego kombinowania, bo nie dość, że różnorodność w "Bento" cieszy oko, nie klajstruje jelit jak kanapki z serem i szynką, a jeszcze dodaje energii.
Nie bójcie się dorzucać suszonych owoców - żurawiny, moreli i orzechów. Dają kopa, a wbrew pozorom świetnie komponują się z wytrawnymi sałatkami (patrz - sałatka z wędzoną nogą)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz