niedziela, 20 października 2013

prezent urodzinowy dwa

Okazuje się, że prezenty jadalne są najlepszymi prezentami. Szczególnie kiedy zrobi się je z troską, chęcią, parą. Kilka tygodni temu u Doroty zobaczyłam tort i od razu wiedziałam że i dla kogo go zrobię. Tatę mam fajnego, dowcipnego, wyluzowanego. Pływa na łódkach. Lubi życie i dobrą zabawę. Jest mój kochany. I ma urodziny 16go października.






Biszkopty piekłam po dwa za jednym razem. Przepisu na biszkopt nie zmieniałam. Pogmerałam jedynie w masie. Biszkopty nasączyłam syropem spod brzoskwiń (3/4 szklanki) zmieszanym z 100 ml wódki. Do mascarpone i bitej śmietany (świetne rady znajdziecie na Kotlecie) dodałam żelatyny, żeby masa dłużej się trzymała. Do połowy masy wrzuciłam drobno pokrojone brzoskwinie, skórkę cytrynową i sok z połowy cytryny. Po wysmarowaniu tortu niebieskim kremem boki obsypałam kokosem, a na górę wrzuciłam łódeczkę z brzoskwini. Smak nie jest rewelacyjny, ale w tym torcie nie o smak chodzi.
Efekt piorunujący, nawet dla mnie. Kiedy tata go rozkrawał cała się trzęsłam. Zaskoczenie na twarzy taty. Śmiech wszystkich wkoło. To najlepsza nagroda dla mnie, mimo że tort był trochę krzywy. Ale to był mój... pierwszy tort, więc tę krzywość chyba można mu wybaczyć ;)
Uważajcie na pracę z barwnikami. Palce mam niebieskie do teraz, a ścierki kuchenne we wszystkich kolorach tęczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz